JESIENNA MGŁA W WIELKIM MIEŚCIE. Czy warto być gotowym na nieznane?

Mgła w wielkim miescie

Jesienne poranki bywają trudne… wstajemy w szarościach, za oknem najczęściej szarobura rzeczywistość….

Jaka jest mgła?

Mgła jest czymś naturalnym dla jesiennego krajobrazu. Bywa bardzo malownicza. Nadaje krajobrazowi tajemniczego i bajkowego wyglądu. Ale równocześnie mgła bywa bardzo zdradliwa dla kierowców i okrada nas z pięknych kolorów jesiennych drzew.
We mgle widzimy mniej. Stajemy się bardziej ostrożni, często czujemy się niekomfortowo. Bo lubimy widzieć i wiedzieć.

Gdy wszystko jest ponazywane, posegregowane i zaplanowane możemy czuć się bezpiecznie. Wiemy jak spędzimy jutrzejszy dzień, wiemy co zjemy i co będziemy oglądać.
Czasami może być nudno, ale jeśli wiemy, to mamy wrażenie ogarniania świata, przynajmniej swojego.

„Dlaczego lubię szachy? Bo to jest mój własny kawałek świata, z jasnymi regułami, nad którym mam całkowitą kontrolę” – tak mówi bohaterka serialu Gambit Królowej
Wydawać się może, że współczesny świat preferuje ludzi, którzy wiedzą czego chcą, mają zaplanowaną ścieżkę kariery zawodowej a często i życie osobiste. Wiedzą czego pragną, do czego dążą. Świat ludzi ambitnych, pracowitych i zdecydowanych.
Tak byłoby łatwiej… bo jeśli wiemy, mamy etykiety, znamy, to jest prościej. A na ludzi, którzy nie wiedzą czego chcą, nawet przez chwilę, patrzy się jak niezdecydowanych, nie mających zdania, biernych czy wręcz leniwych. A przez to słabszych.

Jednak poranki z mgłą pojawiają się w życiu każdego człowieka. Nawet w świat ludzi silnych podskórnie wprowadzają malowniczość i niepokój.
Nikt nas nie uczy jak to jest nie wiedzieć. Dlatego, gdy pojawia się mgła, gdy nie widzimy dalej, niż nasza ręka, zaczynamy czuć niepokój.
We mgle nie wiemy co nas czeka. A skoro niczego nie widzimy, nie możemy się przygotować na to, co nas spotka za moment. Mgła poza całą swoją romantycznością jest też niepokojąca, bo w obszarze mgły jest niewiadoma i możemy liczyć tylko na siebie.

Patrzymy więc na mgłę z pewnym lękiem, bo tam na pewno jest coś nieprzewidywalnego i trudnego…. a tam, gdzie jest nowe i nieprzewidywalne, jest też zawsze niepokój i napięcie – bo zaraz coś się wydarzy, coś, na co możemy nie mieć wpływu…
Ale chwileczkę.

Czy kiedy wiemy, to niby zawsze mamy wpływ?

Popełniamy pewien błąd logiczny uważając, że jeśli wiemy i jesteśmy przygotowani to łagodniej przeżyjemy zmiany i nadchodzący czas. Bo tak naprawdę nigdy nie jesteśmy w stanie przygotować się na wszystkie warianty, zawsze zdarzy się coś nieprzewidywalnego. Taki jest świat, natura…los…przeznaczenie…. i wszelkie nasze przygotowania, gromadzenie dóbr materialnych, religia, to mniej lub bardziej desperackie próby zabezpieczenia się przed losem. Próby, które z góry skazane są na niepowodzenie.

Bo życie to ciągła zmiana, przechodzenie z rutyny w improwizację i odwrotnie. Choćby gdy pojawia się dziecko na świecie, życie rodziców bywa najczęściej wywrócone do góry nogami… nic nie jest już takie jak było. Młody człowiek jest nieprzewidywalny. Ale po jakimś czasie, częściowo, zaczyna się układać jakiś rytm dnia. W początkowych latach życia człowieka, ten rytm, stałości, mama na wyciągnięcie ręki, to bardzo istotny element prawidłowego rozwoju. I nie ma nic złego w rutynie, która pojawia się w naszym życiu. Pewne zwyczaje, zachowania czy rytuały dają nam poczucie stałości i zakorzenienia w kulturze czy rodzinie. Ale jak sami wiemy, w życiu człowieka nie może być tylko znane, nazwane i stałe. Musi być też w nim miejsce na nieznane. Bo nienazwane i nieznane nie musi być wyłącznie czymś niebezpiecznym i złym.

Dzieci wyrastają w poczuciu wielu obowiązków, zakazów czy nakazów. Przy czym każde przekroczenie granicy nieznanego jest przez rodziców ganione, wywołuje u nich niezadowolenie. To błąd – oczywiście dzieci powinny być uczone zasad bezpieczeństwa, ale równocześnie warto je uczyć „sięgania tam, gdzie wzrok nie sięga.”

Czy warto wyjść poza własną strefę komfortu?

Czlowiek we mgle
Źródło: Pexels.com

Jesienna mgła może być granicą znanego i nieznanego. I warto przekraczać tę granicę, bo to jak wyjście poza strefę komfortu. Bycie na stałe w strefie komfortu powoduje stagnację, rozczarowanie, niewiarę w swoje możliwości i w konsekwencji zaniżoną samoocenę. Nawet jeśli nie będziemy chcieli niczego zmienić w naszym życiu i ze wszystkich sił będziemy starali się utrzymać nasze status quo to…. zmiana i tak przyjdzie. Nieunikniona jak jesienna mgła….

Dlatego niezwykle ważne jest, aby w naszym życiu oprócz miejsca na stałość i rytuał, była też otwartość na nieznane. Tak, byśmy mogli uczyć dzieci próbowania i wychodzenia poza strefę komfortu, chociaż wciąż w poczuciu zaufania do siebie. Jeśli jesteśmy w dobrej relacji z samym sobą, rozwijamy swoje kompetencje i wiemy, że możemy na sobie polegać – to jesienna mgła będzie tylko ciekawym estetycznie elementem scenografii listopadowego dnia.

Budowanie kompetencji i zaufanie do siebie to rozpoznawanie własnych słabych i mocnych stron. To wychodzenie poza obszar bezpieczeństwa i komfortu – ale też wychodzenie ze stagnacji. To odwaga w podejmowaniu wyzwań, oraz przygotowanie na porażkę.

Bo w życiu mamy i sukcesy, i porażki – to jego stałe, niezbywalne elementy. Jednak o ile sukces łatwiej nam przeżyć, to na porażkę nas nikt nie przygotowuje. I nie chodzi o to, aby surowi rodzice przypominali, że w życiu są porażki i nie powinniśmy radośnie szczebiotać, kiedy tak naprawdę życie jest ciężkie i trudne. Sednem jest to, by rodzice uczyli wyciągać wnioski z porażek, by mówili, że warto być szczęśliwym, że co prawda dla każdego szczęście może oznaczać co innego, ale na pewno szczęście nie oznacza posiadania wszystkiego – już raczej satysfakcję i docenianie tego, co mam.

Tu i teraz, z tego miejsca, wychodzę na spacer w listopadową mgłę…

Artykuł napisała:
Renata Pająkowska-Rożen,
Psycholog, psychoterapeuta, terapeuta i trener.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.