MIŁOŚĆ W SIECI? DLACZEGO NIE! Czyli rzecz o tym, jak funkcjonują portale randkowe w polskiej rzeczywistości. CZĘŚĆ II

mężczyzna korzystająca z portali randkowych

W Internecie często kontaktujemy się z ludźmi, o których niewiele wiemy. Staramy się więc stworzyć na własny użytek jakiś ich wizerunek, ustalić tożsamość psychologiczną – czy wydają się szczerzy, a może raczej skłonni do manipulacji itp. W sieci, pierwszą rzeczą, o której ludzie dowiadują się o nas jest adres mailowy lub nazwa użytkownika.

Czy mail lub nazwa użytkowania ma znaczenie?

Nazewnictwo tego typu może znacząco wpływać na to, jakie wywieramy wrażenie. Przy braku innych informacji adres – [email protected] – może świadczyć, iż mamy do czynienia z pracownikiem uczelni wyższej, na co wskazuje domena, czyli to, co znajduje się na prawo od znaku @. Ponad to końcówka „edu” w adresie wskazuje na związek człowieka ze światem nauki. Podobnie jak końcówka „gov”, pozwala się domyślać, że mamy do czynienia z osobą z instytucji rządowej. Zaś skrót „com” będzie wskazywał na świat biznesu.

Na list nadany z adresu [email protected] zareagujemy prawdopodobnie zupełnie inaczej niż na korespondencję od nadawcy [email protected]. Nie wszyscy użytkownicy zdają sobie sprawę z wrażenia, jakie wywierają na innych formą adresu mailowego. Zbyt wymyślne czy fantazyjne adresy potrafią skutecznie przeciwdziałać zdobyciu zaufania. Możemy nie wiedzieć o kimś prawie nic i doskonale porozumiewać się z tą osobą przez Internet. Są jednak pewne podstawowe informacje, bez których niezwykle trudno rozmawiać, przyjąć określone nastawienie, zdecydować o stylu i celu komunikowania się. Są nimi wiek i płeć. Kiedy wiemy o innych bardzo mało, ta wiadomość staje się można rzec kluczowa i na jej podstawie tworzymy własne nastawienie. Często informacja o płci jest już zawarta w adresie, nazwie albo pseudonimie, tzw. nicku, wybranym przez użytkownika, na przykład: [email protected] . Tworząc adresy, nazwy, nicki /przystojniak, pilot, kwiatuszek, Atena, Grzech…/, pragniemy innych o czymś poinformować, powiedzieć im coś o sobie, wywrzeć na nich określone wrażenie.

Badania psycholog Joanny Heidtman, wskazują, że rozmówcy korzystający z czatów wybierają takie pseudonimy, które w jakiś sposób nawiązują do ich rzeczywistych cech charakteru /tożsamości czy upodobań/ lub są związane są z wyidealizowaniem własnego „ja”. Wynika z tego, że chcemy być widoczni, rozpoznawalni i liczymy na to, że pomimo ograniczeń internetowej komunikacji inni także przekażą nam informacje o sobie.

Oto fragmenty internetowego spotkania zatytułowanego „Maski i twarze – anonimowość i zmiana tożsamości w Internecie”.

„ Angel:

Mam na imię Piotr Mrożek. Pani Joanno, co pani sądzi o takiej sprawie: istnieje pewna norma czatowa, tzn. pewien ogólnie przyjęty styl wyrażania siebie poprzez nadawanie sobie pseudonimów. Przyjęcie nowego imienia ułatwia ludziom, zwłaszcza o słabszej osobowości, uzyskanie akceptacji innych.

Psycholog Joanna Heidtman:

Kim jest dla mnie Piotr Mrożek? Nikim. Natomiast Angel mówi mi bardzo wiele. Moim zdaniem, nick ma co najmniej dwie role: po pierwsze to forma wyrażenia własnej osoby, coś w rodzaju autoprezentacji, po drugie zaś, nick spełnia rolę „przynęty”, która ma zainteresować ewentualnego rozmówcę.

Tantanus:

Jak pani sądzi, dlaczego ludzie udają w Internecie kogoś innego?

Psycholog Joanna Heidtman:

To nie zawsze jest udawanie. To raczej jest specyficzna prezentacja siebie. Na co dzień też staramy przedstawiać siebie w innym świetle, nieco „podbarwiając” swoją osobę. Drugi powód to fakt, że sami dla siebie chcemy wyglądać trochę lepiej. Sprawia nam przyjemność myśl, że inni sądzą, że jesteśmy mądrzy, piękni…

Scarlet:

Oczywiście, że Internet sprzyja udawaniu. Jestem nauczycielką i nie chcę być rozpoznana przez moich uczniów. Ja też udaję – młodszą niż jestem, bo świetnie czuję się wśród młodzieży i podzielam ich poglądy, a w realnym świecie nie mogłabym z nimi rozmawiać w ten sposób”.

Powyższy fragment rozmów internetowych ukazuje w jaki sposób możemy modyfikować własne „ja”, które pokazujemy innym, ale także jak łatwo można odgrywać cudze role, a zarazem ile możliwości daje Internet, by wprowadzać innych w błąd, chociażby w kwestii płci czy wieku.

Sieć umożliwia nie tylko mały retusz, ale wręcz nakładanie i noszenie wszelakich masek. W prawdziwej rozmowie, oczekujemy autentycznych informacji dotyczących płci i wieku. Czasami dzielimy się informacjami dotyczącymi bardziej osobistych spraw. Wówczas oczekujemy otwartości i szczerości, nie zaś eksperymentowania ze zmianą tożsamości. Jak pisze psycholog społeczny Eliot Aronson, ludzie radzą sobie z identyfikacją nieprawdy głównie przez odbieranie sygnałów niewerbalnych. Zaczynamy czuć, że coś jest nie w porządku, kiedy nasz rozmówca nie patrzy nam w oczy, zasłania usta ręką lub niespokojnie porusza nogą. Podejrzliwość wzbudzić może w nas ton głosu czy niespokojne ruchy rąk, a wszystko to nie jest dostępne przez Internet. Trzeba przyznać, że osoby, o których pozostali dowiedzą się, że oszukują w kwestii płci i wieku lub podszywają się pod kogoś innego, są zwykle odrzucane i źle traktowane przez innych w sieci. W taki sposób internetowe społeczności starają się wyeliminować tego typu zachowania. Bycie oszukanym w kwestii tożsamości przez rozmówcę jest przez ludzi bardzo dotkliwie odczuwane, zwłaszcza jeśli zaangażowali się w jakiś kontakt, ujawnili swoje myśli i uczucia. Nikt oczywiście nie chce tym naiwnym, choć wiadomo, jak łatwo wprowadzić kogoś w błąd w Internecie. Z drugiej strony, niezwykle dziwacznym i dyskomfortowym staje się odkrycie faktu, że ktoś inny podszywa się pod nas samych. Wtedy bowiem przestajemy mieć kontrolę nad naszą własną autoprezentacją.

Anonimowość w sieci

osoba korzystająca z portali randkowych
Źródło: Freepik.com

Internetowa anonimowość ma jednak swoje dobre strony. Niemal wszyscy znamy z doświadczenia sytuację, kiedy nieznana nam wcześniej osoba zaczyna ujawniać swoje problemy, dylematy czy kontrowersyjne opinie przez Internet. Anonimowość w sieci oznacza często, że można ujawnić swoje wątpliwości, lęki… bez całkowitego odsłonięcia własnego oblicza. Dla wielu ludzi ten rodzaj komunikacji pomaga w pozbyciu się na przykład: tremy lub paraliżującej nieśmiałości w kontaktach z innymi, co jest niezwykle przydatne w różnych sytuacjach poza Internetem. Jak podaje psycholog Joanna Heidtman w artykule „Internet – szanse i zagrożenia”, kiedy zastosowano w psychoterapii komputer do przeprowadzania wywiadu z pacjentami, okazało się, że osoby odpowiadające na pytania, znajdujące się na ekranie, były bardziej rozmowne niż wtedy, gdy siedział przed nimi człowiek. Badania wykazały, że ludzie stają się bardziej otwarci, kiedy mówią o sobie, a właściwie piszą przy użyciu komputera, wiedząc, że koś to jednak przeczyta. Ciekawe jest również to, że anonimowość w sieci jest często obustronna: niektórzy ludzie piszą bardzo osobiste pamiętniki /tak zwane blogi/, sami pozostając anonimowi i zdając sobie sprawę z tego, że ci, którzy czytają owe wyznania, także pozostaną dla autora nieznani.

Siedząc przed monitorem komputera i posługując się klawiaturą, koncentrujemy się tak naprawdę wyłącznie na sobie, na własnych myślach, sami wybieramy tempo formułowania zdań i nie musimy rozpraszać swojej uwagi, zastanawiając się jednocześnie nad tym, kto nas słucha i nad analizą naszego sposobu mówienia…

To wszystko, pomimo wcześniej wymienionych ograniczeń, daje więcej możliwości ekspresji samego siebie. Z drugiej jednak strony, idealizujemy – w mniejszym bądź w większym stopniu – osobę, do której kierujemy nasze słowa. W pewnym więc sensie, jest ona dla nas wykreowanym w naszej wyobraźni słuchaczem – zawsze przychylnym i wyrozumiałym. Zjawisko to, nosi nazwę – SOLIPSYSTYCZNA INTROJEKCJA. Ów mechanizm, lokuje nas na pozycji relacji z samym sobą, a dokładniej z własnymi, często nierealnymi, fantazjami, na temat człowieka, z którym jesteśmy w kontakcie.

Internet jest miejscem spotkań, rozmów, zabawy, wymiany myśli i towarzyskich gier. Jest także miejscem, gdzie rodzą się sympatie, ludzie nawiązują przyjaźnie, a czasem także zakochują się. Pomimo różnorodności osób oraz form kontaktu, Internet to nie tylko i nie zawsze przelotne znajomości. Wielu ludzi nawiązuje i utrzymuje osobisty i długotrwały kontakt z osobą poznaną przez Internet.

Ciekawa jest odpowiedź na pytanie – jakie czynniki zbliżają ludzi do siebie w sieci?

Choć nie zawsze chcemy się do tego przyznać, w kontaktach twarzą w twarz, bardzo silnym czynnikiem, odpowiedzialnym za powstanie nici sympatii jest atrakcyjność fizyczna. Ludzi atrakcyjnych fizycznie traktujemy zwykle lepiej i z większą sympatią niż ludzi mniej atrakcyjnych. W Internecie, kryterium wyglądu przestaje mieć priorytetowe znaczenie. W grupie dyskusyjnej najbardziej popularną i lubianą może stać się osoba, która interesująco się wypowiada i ma poczucie humoru. Niemniej, w kontaktach bardziej indywidualnych, na przykład poprzez pocztę elektroniczną, ludzie skłonni są bardzo szybko przesłać własne fotografie. Jesteśmy bowiem bardzo przyzwyczajeni do brania pod uwagę czyjegoś wyglądu zanim zdecydujemy o charakterze naszej relacji z tą osoba.

Jedną z zasad rządzących powstawaniem sympatii między ludźmi jest podobieństwo. Lubimy ludzi, których postrzegamy jako podobnych do nas w postawach, opiniach oraz gustach. Internet świetnie sprzyja kontaktowaniu się właśnie z tymi, którzy pod jakimś względem są do nas podobni. Poza siecią też oczywiście można trafić do klubu miłośników muzyki techno, czy też wziąć udział w zjeździe fanów literatury fantasy. Internet daje jednak niewspółmiernie większe możliwości niemal w każdym temacie i obszarze. Błyskawicznie i bez dodatkowych poszukiwań możesz przyłączyć się do ludzi dyskutujących na tematy filozoficzne, psychologiczne… Czatowe „pokoje” są również zorganizowane w ten sposób, by przyciągać ludzi podobnych do siebie: wiekiem, miejscem zamieszkania lub zainteresowaniami.

Podobnie jak i poza Internetem, także w sieci lubimy bardziej tych, którzy lubią nas. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że odpowiemy raczej na e-mail osoby, która wyraża się o nas ciepło, niż na ten, w którym informacje były dla nas niemiłe. Na sympatię niemal automatycznie odpowiadamy sympatią, a na otwartość zwiększoną otwartością. W ten sposób tworzy się specyficzny mechanizm, który z czasem sam się wzmacnia.

Poza możliwościami, jakie daje Internet, może stać się on dla użytkowników także pułapką.

Internet jako pułapka

Wraz z coraz dłuższym przebywaniem w sieci /rozmowy, szukanie informacji, zabawa/, coraz mniej czasu poświęcamy na to, co jest wokół nas i jest nam najbliższe – rodzinę i przyjaciół z realnego życia. Nie ulega jednak wątpliwości, że Internet poprzez swoją różnorodność – staje się doskonałym „pożeraczem czasu”.

Częściowo wynika to z pewnych niedoskonałości technicznych – by zdobyć konkretne dane, często musimy się przebić przez masę nieistotnych informacji. Z kolei niektóre przestrzenie Internetu mogą być tak angażujące i atrakcyjne, że użytkownicy nie chcą, a z czasem wręcz nie potrafią z nich zrezygnować. I nie byłoby w tym nic niepokojącego, gdyby nie fakt, że z czasem sami Internauci dostrzegają w tym problem.

Przeszukiwanie stron WWW i korzystanie z poczty elektronicznej potrafi zabrać nam dużo więcej czasu niż chcielibyśmy na to poświęcić. Ale to nie ta forma korzystania z Internetu – choć najbardziej popularna – może spowodować zjawisko uzależnienia, czyli przymusu pojawiającego się u ludzi, którzy nie potrafią się wylogować i nie są w stanie kontrolować swojego zachowania związanego z korzystaniem z sieci. Te osoby doznają całej gamy negatywnych uczuć, gdy starają się ograniczyć swoje korzystanie z sieci. Badania psycholog Joanny Heidtmann wykazują, że ten rodzaj uzależnienia jest związany przede wszystkim, z tymi obszarami Internetu, które zdają się zaspokajać potrzeby psychologiczne i społeczne. Są nimi synchroniczne, czyli prowadzone jednocześnie rozmowy /na przykład czat/, a także synchronicznie rozgrywane gry. Oba te obszary zapewniają użytkownikowi natychmiastową nagrodę. Po pierwsze dają namiastkę życia towarzyskiego, energii, dynamiki… Po drugie, pozwalają przybrać maskę i przebywać w świecie wykreowanym przez użytkowników, w świecie, w którym jest się kimś lepszym, piękniejszym i odważniejszym niż w rzeczywistości. Dla osób, które mają kłopoty z samooceną, trudności w relacjach z ludźmi oraz poczucie małej kontroli nad własnym życiem, te natychmiastowo i łatwo dostępne nagrody mogą zwiększyć prawdopodobieństwo uzależnienia od Internetu.

Internet tworzy przeżycia dysocjacyjne. Z łaciny – dissociatio to rozdzielenie. Przekładając to na język psychologii – rozłączenie funkcji, które w normalnych warunkach powinny być zintegrowane, czyli mowa tu o pamięci, tożsamości, świadomości istnienia. Ludzie, zbyt mocno zaangażowani w życie w cyberprzestrzeni mogą mieć chwilowe momenty utraty kontaktu z otoczeniem /tak zwane, marzenia na jawie/ lub dysocjacyjne zaburzenia tożsamości /gdy jedna z wykreowanych tożsamości, zaczyna żyć własnym życiem/. Czy dysocjacja jest zagrożeniem dla współczesnego człowieka? Czy nasza własna rzeczywistość, zdaje się nam nierealna? Jeśli, tak – to bezapelacyjne mamy problem z uzależnieniem.
Ciąg dalszy nastąpi…

ARTYKUŁ NAPISAŁA:
ELŻBIETA BULIK – PSYCHOLOG – PSYCHOTERAPEUTA

One Reply to “MIŁOŚĆ W SIECI? DLACZEGO NIE! Czyli rzecz o tym, jak funkcjonują portale randkowe w polskiej rzeczywistości. CZĘŚĆ II”

  1. Ja z moim chłopakiem poznaliśmy się właśnie na portalu ranowym. Pewnie nigdy byśmy się nie spotkali gdyby nie założenie konta na takim portalu. Jesteśmy bardzo szczęśliwi. 😀

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.