Rodzice a szkoła – najczęstsze wyzwania

rodzice i dzieci

Bycie rodzicem dziecka, które właśnie rozpoczęło lub kontynuuje naukę w szkole to nie lada wyzwanie. Poza nakładami finansowymi na wyprawkę szkolną czy zbiórki okolicznościowe wymaga się od dorosłego przede wszystkim uwagi, czasu zarówno na zebrania z wychowawcą, jak i na rozmowy z dzieckiem pełne zainteresowania jego sprawami. Jako psycholog szkolny pragnę podzielić się kilkoma spostrzeżeniami z tego obszaru zawodowego.

Akcja – adaptacja

Rodzice dzieci w wieku szkolnym stają przed specyficznymi wyzwaniami. Dzieci, stając się uczniami danej szkoły, wchodzą w nowe środowisko społeczne, w którym rówieśnicy i nauczyciele odgrywają znaczące role.

Rodzice wraz ze swoimi synami i córkami adaptują się do nowych warunków. Mały człowiek od początku swojej kariery edukacyjnej poznaje normy i zasady funkcjonowania szkoły, jej statut, prawa i obowiązki ucznia. Zapoznaje się także z zapisanymi i “niepisanymi” regułami zachowania wobec danego nauczyciela czy grupy rówieśniczej. Wychowawca klasy staje się ważną postacią, która w pierwszej kolejności daje dziecku poczucie bezpieczeństwa, często także swoistym “role model”, autorytetem w dziedzinie szkolnej.

Uważam, że między innymi na bazie pierwszych relacji ucznia z nauczycielami, z którymi ma regularny osobisty kontakt (np. wychowawca/nauczyciele świetlicy), kształtują się przekonania dotyczące szkoły, własnych możliwości i umiejętności czy procesu uczenia się. Młody człowiek uczy się jak radzić sobie z innymi dorosłymi niż rodzice i najbliższa rodzina. Dziecko dowiaduje się także jak może mniej lub bardziej efektywnie współgrać z rówieśnikami, zdobywając własne doświadczenia. Wszystkie te wymienione wyżej kwestie często rzutują na edukację, a nawet dalszą ścieżkę kariery dziecka.

szkoła, uczniowie, nauczyciel
pixabay.com

Gdzie w tym wszystkim jest rodzic?

Obserwuję, że rodzice również intensywnie przeżywają pójście do szkoły swojego dziecka. Jest to przecież kolejny etap w życiu młodego człowieka i całej rodziny, a możliwość towarzyszenia dziecku w jego rozwoju może być dla wielu wzruszająca i stresująca zarazem. W końcu to mojemu synowi lub mojej córce mogą przytrafić się różne sytuacje, w których rodzica nie będzie tuż obok przy zdarzeniu.

Także strefa możliwości wpływania na własne dziecko stopniowo i nieubłaganie zacznie się zawężać. Czasem w rozmowach z dorosłymi zdarza mi się słyszeć, jak rodzic niejako nieświadomie projektuje na swe dziecko różne trudności, które przeżył w swojej karierze szkolnej, zwłaszcza, gdy sam był wrażliwym lub bardzo otwartym na nowe doświadczenia dzieckiem.

Stąd warto podkreślić, że proces adaptacji odbywa się w pierwszej kolejności w rodzicu, w jego nastawieniu do sytuacji szkolnej, w uświadomieniu i nazwaniu swoich obaw i lęków. Pozytywne przejście adaptacji przez mamę i tatę to fundament pod dobrą aklimatyzację w szkole przez ich dziecko.

Jak można pomóc sobie jako dorosłemu w adaptacji do nowej placówki dziecka?

Z jednej strony warto zadbać o czas na wgląd w siebie, aby nie uciekać od swoich emocji, strachu, lęku, zdenerwowania czy irytacji. Można zapytać siebie: „co dokładnie spowodowało, że czuję strach/złość?”, następnie odnieść swoje wewnętrzne odkrycia do bieżących faktów.

Innym sposobem jest przyjęcie perspektywy, że moje dziecko jest kimś innym niż ja, mimo że ma moje geny, że może z wyglądu czy temperamentu jest podobna/podobny, to jednak jest osobą, która ma niepowtarzalny zespół cech, uzdolnień. Faktem jest to, że nie było jeszcze nikogo takiego przed nim i nie będzie takiej drugiej osoby na całym świecie, jak to dziecko. Takie spojrzenie rodzi zdrowy dystans do siebie i nowej sytuacji – („to czas mojego syna/córki na szkołę. Ja szkołę przeszedłem X lat temu”).

Dzięki pozwoleniu sobie na mentalną wolność wobec dziecka, będzie można stać się wsparciem dla swojej pociechy. Znalezienie w sobie takiej przestrzeni pozwoli na towarzyszenie młodemu człowiekowi w jego własnych doświadczeniach szkolnych, zgody na osiąganie przez nie sukcesów i popełnianie własnych błędów. Będzie można być bezpieczną przystanią, do której córka czy syn może się zgłosić ze wszystkimi trudnościami, niepewnościami czy też osiągniętymi sukcesami.

Słowa mają moc

Zaangażowany i świadomy rodzic wie, że warto ostrożnie dobierać słowa w tym, co i jak mówi się na temat szkoły, wychowawcy, nauczyciela i innych osób dorosłych zaangażowanych w naukę, które zna jego dziecko. Nie podważać zdania nauczyciela przy dziecku, nie komentować obraźliwie wymogów szkolnych w obecności małego ucznia to dla wielu oczywiste informacje, które wciąż warto przypominać. Umiejętność powstrzymania się od ciętych uwag na temat osób trzecich wspiera autorytet rodzica w oczach syna lub córki. Dzięki temu oszczędza się wprowadzania chaosu i konfliktów wewnętrznych w swoim dziecku. Nie ogranicza też prawa rodzica do braku zgody na pewne zachowania czy ustalenia. Stąd, jeśli Ty, Drogi Rodzicu nie zgadzasz się z czymś, co ustalił nauczyciel, masz wątpliwości (wiedz, że masz do tego prawo) – porozmawiaj o tym z nauczycielem osobiście, dbając o to, by nie było przy waszej rozmowie Twojego dziecka. Zachęcam, aby „świat dorosłych” był jak najbardziej spójny w oczach dorastających dzieci. Byśmy wszyscy potrafili „grać w jednej drużynie” dla dobra nowego pokolenia.

Po trzecie – nie porównuj swojego dziecka do innych

dziewxczynkla-uiczennica
pixabay.com

W gabinecie psychologa szkolnego często zdarza mi się pośredniczyć w wyjaśnianiu konfliktów rówieśniczych. Niektóre z nich swoje podłoże mają w domach rodzinnych uczniów, w których rodzice rozmowy z dzieckiem rozpoczynają od pytania o uzyskane przez nie oceny. Drugie zaś pytanie najczęściej brzmi: „a co dostał Jaś/Ania?”. Być może w intencji dorosłego pytanie o osiągnięcia kolegi, koleżanki z klasy ma zadziałać mobilizująco dla własnego dziecka: „żeby poprawił ocenę”, „następnym razem nauczył się bardziej”. W praktyce tak jednak to nie działa.

Porównywanie dziecka do innej osoby powoduje w tymże dziecku złość, frustrację, niechęć, zazdrość, a nawet pogardę wobec tych stawianych mu za wzór innych dzieci. Stąd już blisko jest do przejawów agresji w klasie. Co więcej, w długofalowej perspektywie ciągłe porównywanie do kogoś innego powodować może niezdrową rywalizację, tworzenie presji do brania udziału w tzw. „wyścigu szczurów”. Ma związek z kształtowaniem się nieadekwatnego poczucia własnej wartości u dziecka (czyli przekonanie, że „ciągle nie jestem taki, jak trzeba”, „znowu jestem najgorszy”, „co nie zrobię i tak będzie źle”), wzmaga motywację zewnętrzną („uczę się, żeby pokonać Kaśkę/Baśkę/Zbyszka”,”żeby mama była ze mnie dumna”, „żebym dostał moje wymarzone LEGO”), zamiast kształtować i wzmacniać motywację wypływającą z wnętrza ucznia („uczę się, bo JA tego chcę”, „bo chcę wynaleźć szczepionkę/zwiedzić świat”, „bo matma przyda mi się w życiu, żeby mnie nikt nie oszukał przy wydawaniu reszty w sklepie”, itp.). Zależnie od osoby porównywanie może działać również odwrotnie – może rodzić opór i bunt wobec dalszej nauki, kontaktów z rówieśnikami i tym podobnych (np. „niech się wszyscy ode mnie odczepią”, „nie będę w ogóle podchodzić do egzaminów”, „skoro i tak zawsze jest źle, to po co się starać”).

Wyniki, wyniki, wyniki

Aktualny system szkolny ma wiele wad, o czym słyszymy z różnych stron. Na dyrektorów szkół wytwarzana jest ogromna presja zdobywania jak najlepszych wyników w różnych przedsięwzięciach, od planów wynikowych począwszy, przez stopień przerobionego materiału z klasą z realizacji podstawy programowej i ponadprogramowych treści, po ilość zrealizowanych konkursów szkolnych, pozaszkolnych, wojewódzkich, ogólnopolskich, we współpracy z kuratorium, z MEN, liczby olimpijczyków w szkole, i tak dalej… Uzyskane wyższe wyniki przekładają się na prestiż placówki, na jej miejsce w różnych rankingach. Gonitwa za wynikami przenoszona jest na nauczycieli, którzy śrubują wymagania uczniom, co z kolei widać w przynoszonych ocenach.

Rodzice zaś często superpoważnie rozliczają swoje dzieci z uzyskanych ocen, tak jakby oceny były najważniejsze w szkole, jakby od nich zależało dalsze życie. Dobra nowina jest taka, że oceny w szkole NIE są najważniejsze. Oceny są ważne, ale nie są najistotniejsze w edukacji. Dlaczego? Choćby dlatego, że ocena jest subiektywną opinią nauczyciela, zaś nauczyciele też są ludźmi, którym (jak nam wszystkim zresztą) zdarzają się pewne błędy poznawcze.

Interesujący eksperyment społeczny

Jednym z takich błędów w ocenianiu jest znane wielu zjawisko tzw. „samospełniającej się przepowiedni”. To odkryty mechanizm – rezultat eksperymentu społecznego, w którym to badacze R. Rosenthal i L. Jacobson wskazali nauczycielom 1/5 uczniów, którzy uzyskali wysokie wyniki w teście inteligencji, spośród wszystkich przebadanych. Nauczyciele dostali informację, że wskazani „wybrańcy” mogą osiągnąć bardzo dobre wyniki edukacyjne, świadczące o dużym przyroście inteligencji w ciągu najbliższego roku. Badacze wrócili po roku do tej szkoły i ponownie zmierzyli poziom inteligencji tych uczniów.

Okazało się, że faktycznie, iloraz inteligencji uczniów przedstawionych jako zdolnych w ciągu roku zwiększył się. Badacze ujawnili również, że owa grupa dzieci została wybrana losowo, na zasadzie przypadku, nie zaś na podstawie najwyższych wyników testu inteligencji. Faktem jest też to, że owi losowi uczniowie rzeczywiście uzyskali wyższe swoje wyniki, w porównaniu z pierwszym badaniem sprzed roku. Jak to było możliwe? Sprawiła to przede wszystkim wiara nauczycieli, że mają do czynienia z wybitnymi jednostkami, dzięki czemu mogli zaangażować się w przekazywanie im wiedzy i umiejętności, przypisując tym uczniom duże możliwości intelektualne.

Podobnych błędów związanych z „klasycznym” ocenianiem wiedzy i umiejętności ucznia w systemie szkolnym jest więcej. Dlatego właśnie uważam, iż ważniejsze od zdobytych ocen jest to, co zostaje w głowie dziecka oraz na ile potrafi daną informację czy umiejętność przełożyć na konkretne, praktyczne rozwiązania życiowe. Jak bardzo dana wiedza i zdolności realnie zbudują zaradność ucznia, pozwolą mu efektywnie i samodzielnie żyć.

Stąd, po powrocie ze szkoły dziecka zamiast pytać: „jakie oceny dziś dostałeś?” warto zapytać – „czego się dzisiaj nauczyłeś?” lub też „co cię dzisiaj w szkole zaskoczyło/ucieszyło?”. Odpowiedzi uczniów na tak postawione pytania często zaskakują.

Źródło: pixabay.com

Diagnoza w poradni

Oceny nie są najważniejsze, natomiast warto wziąć pod uwagę informację zwrotną od nauczyciela dotyczącą tego jak można pomóc swojemu dziecku w rozwijaniu swojej wiedzy z danego przedmiotu. Na co jeszcze warto zwrócić uwagę podczas utrwalania danego zagadnienia. Jak moje dziecko jest postrzegane przez nauczyciela? Czy w zachowaniu mego syna/córki jest coś niepokojącego?

Zdarza się, że nauczyciel sugeruje zdiagnozowanie ucznia pod kątem występowania dysleksji, dysgrafii, dyskalkulii lub innych trudności. Co ważne, szkoła może jedynie zaproponować rodzicowi wykonanie takiej diagnozy, nie ma możliwości samodzielnie zgłosić ucznia. Warto zrobić taką diagnozę psychologiczno-pedagogiczną, której celem jest przede wszystkim wsparcie i ukierunkowanie dalszej pracy ucznia, tak, aby osiągał maksimum swoich możliwości poznawczych i intelektualnych.

Rodzic, zapisując ucznia bezpośrednio w Poradni, wypełnia wniosek o badanie psychologiczno-pedagogiczne, umieszczając powód zgłoszenia. Następnie diagnoza prowadzona jest głównie pod kątem tej informacji. W wystawionej po diagnozie opinii psychologiczno-pedagogicznej znajdzie się opis z przebiegu badań (często są to przynajmniej dwa osobne spotkania – z pedagogiem i psychologiem), osiągnięte wyniki ucznia i informacja, jak te wyniki przekładają się na obecne funkcjonowanie dziecka. Na końcu dokumentu powinny znaleźć się konkretne zalecenia dla szkoły i zalecenia dla rodziców. Warto sprawdzić czy sformułowane są one zrozumiale. Dobrą praktyką często proponowaną w placówkach jest omówienie uzyskanej opinii ze specjalistą w poradni. Diagnozę taką można zrobić bezpłatnie w rejonowej Poradni Psychologiczno-Pedagogicznej, odpowiedniej dla szkoły ucznia. Szkoły prywatne są także objęte opieką publicznych poradni.

I na koniec, pamiętaj…

Jeśli niepokoi Cię zachowanie Twojego dziecka, masz pewne obawy lub wydarzyło się coś, co spędza Ci sen z powiek, pamiętaj, że jako rodzic możesz skonsultować się nieodpłatnie ze specjalistą szkolnym (psychologiem, pedagogiem) lub w publicznej poradni psychologiczno-pedagogicznej. Warto korzystać z kompetentnej pomocy i wsparcia, póki jest na to czas.

Bibliografia:

  • T. Tyszka, „Psychologiczne pułapki oceniania i podejmowania decyzji”, Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne, 1999, s.6
  • http://www.edziecko.pl/Junior/7,160035,25453430,psycholog-w-interesie-szkoly-lezy-by-rodzice-przejmowali-sie.html
  • https://dzidziusiowo.pl/dziecko/wychowanie-i-rozwoj/2569-wazny-autorytet-nauczyciela-jak-wspierac-relacje-dziecko-nauczyciel

Artykuł napisała:
mgr Anna Widz – Psycholog.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.