Wyglądała, jakby była świeżo wyprana i przed momentem zdjęta z deski do prasowania…
Niby czysta i pachnąca, a jednak zmęczona intensywnością prac czyszcząco – porządkowych.
Na początku, snuła rozważania o pogodzie i polityce, lub zachwycała się drzewostanem w okolicy. Nie potrafiła jasno określić, w jakim celu zjawiła się na terapii, za to na przykład, koncentrowała się na tkaninie obiciowej moich foteli i dociekała, czy lepiej by było je wyczyścić ręcznie, czy raczej powierzyć profesjonalnej pralni chemicznej.
Na jednej z sesji, niespodziewanie rzekła…
Kiedy piorę, muszę leżeć
Czekałam zaskoczona w milczeniu, co będzie dalej. Moja pacjentka kontynuowała…
Tak. To głupie!
Ale kiedy włączam pralkę w łazience, zaraz po tym, biegnę do salonu i kładę się na kanapie. Przez cały cykl prania, trwający ok. 1,5 godziny, moje stopy nie mogą dotykać podłogi. Wpadam wtedy w dziwny do opisania trans. Gdy z jakichś względów, muszę wstać w trakcie pracy pralki, uznaję pranie za nieważne i zaczynam od nowa.
Ale to nie wszystko! Moja chora głowa, dopuszcza jedynie możliwość uruchomienia pralki w czasie, w którym jestem w domu sama. Robię to pod nieobecność domowników. W czasie prania, nie przyjmuję żadnych gości.
Pacjentka, po tych słowach, skurczyła się jak świąteczna koszula, wyprana w zbyt wysokiej temperaturze…
Nie pamiętała nic, z okresu wczesnodziecięcego. Jej pierwsze wspomnienia pochodziły z czasu, gdy miała osiem lat i była tuż przed pierwszą komunią świętą… Matka, odkryła wtedy jej sekretne zeszyty z rysunkami nagich kobiet i mężczyzn. Wpadła w furię! Tamtego dnia wielokrotnie uderzała ją w głowę i w twarz zeszytami, które rozpadały się na mniejsze elementy. Kartki fruwały po domu, odsłaniając rozmiar dziecięcego grzechu.
Grzechu? Czy aby na pewno?
Okres latencji, trwający pomiędzy siódmym, a 13 rokiem życia, charakteryzuje się wyparciem wczesnodziecięcych pragnień, związanych z popędem libido i destrudo. Następuje sublimacja napięć płynących z poziomu Id.
Przejawia się to poprzez aktywności, charakterystyczne dla tego okresu – czytanie, pisanie, malowanie… Rówieśnicy i kontakt z nimi, zajmują coraz więcej miejsca w życiu dziecka. W wyniku edukacji szkolnej, wykształca się sposób postrzegania rzeczywistości, z punktu widzenia pełnoprawnego członka małej grupy szkolnej, a nawet całej społeczności lokalnej.
Najważniejszym światem staje się szkoła. Młody człowiek uczy się czym jest obowiązek, czym jest systematyczność, czym jest współbycie i współpraca z rówieśnikami. Zaczyna rozumieć jak zdobywa się akceptację i jak toleruje się chwilowy brak rodzica. Jednym z osiągnięć tego etapu jest umiejętność identyfikacji, już nie tylko z rodziną pierwotną, ale z ludźmi wokół. Poczucie wartości, nie zależy już tylko od przychylności rodzicielskiej, ale od samodzielnej oceny własnych osiągnięć i płynącej z niej satysfakcji.
Istotne jest to, że wczesnodziecięce pragnienia nadal funkcjonują w umyśle nieświadomym dziecka. Są tylko głęboko ukryte! Dziecięce aktywności, na przykład w postaci rysunków, są sposobem na radzenie sobie z wewnętrznymi napięciami, metodą na wyrażanie emocji i zdobyciem kontroli nad często przeżywaną bezradnością.
Kiedy piorę, muszę leżeć.
Jaka tajemnica skrywała się pod tym stwierdzeniem?
W długim procesie psychoanalitycznym, rozpoczęłyśmy odkrywanie przyczyn tego, jakże głębokiego wyparcia.
Powoli zaczęły ujawniać się obrazy przeszłości, nieśpiesznie pojawiały się odgłosy dawnych wydarzeń…

Bohaterce artykułu, od najmłodszych lat wpajano, że seks jest “brudny”…
Jednocześnie, zamieszkiwała ona jedno pomieszczenie wraz z parą rodzicielską, aż do osiemnastych urodzin, czyli do momentu, w którym wyprowadziła się z domu. W tymże pomieszczeniu, toczyło się życie całej rodziny. Służyło jako kuchnia, sypialnia i łazienka. Pod oknem stało biurko, przy którym mała dziewczynka najczęściej malowała, naprzeciwko, za parawanem z lśniącej tkaniny znajdowało się łóżko pary rodzicielskiej. Pary o nieposkromionych, namiętnych żądzach… Pary, wysłuchanej jedynie w głos własnej natury seksualnej…
W kącie obok drzwi, było miejsce dla pralki wirnikowej, zwanej “Franią”, która każdego dnia mruczała swoje smutne melodie. Gdy małżonkowie rozpoczynali miłosne igraszki, czy to w dzień, czy w nocy – włączali pralkę, a ich córka kładła się w stojącym tuż obok łóżeczku, chowała się pod kocem i naśladowała odgłos pracującej pralki.
Na to mamy cztery ściany, by prać brudy we własnym domu!
To była filozofia matki, tworząca dodatkowo przez lata model postrzegania świata w małej dziewczynce!
Cicho, bo zdenerwujesz ojca! Ani słowa więcej! Uważaj, stąpasz po kruchym lodzie! Ani kroku dalej!
To był najczęstszy komunikat rodzicielki, wysyłany w kierunku dziecka, które powoli zaczynało dostrzegać kształt świata.
Dziś, moja pacjentka już ma świadomość, że to, co jest plamą na białej szacie jej dziecięcych wspomnień, nie można wyprać w żadnej pralce.
… że nazywanie rzeczy i zdarzeń ich właściwym imieniem, jest równoznaczne z odwagą twardego stąpania po podłodze i ziemi.
… że pokazanie najbliższej rodzinie i przyjaciołom, własnego oblicza, prawdziwego, choć często skażonego poczuciem niekoniecznie własnych win, to pierwszy krok do wolności.
Artykuł napisała:
ELŻBIETA BULIK – PSYCHOLOG – PSYCHOTERAPEUTA